Wyrastałem razem z tym festiwalem, towarzyszył mi potem przez całe dorosłe życie. Prawdziwym świętem Polskiej piosenki przestał być już dawno, ale siłą inercji trwał.
Chałtura goniła chałturę, ale sentyment publiki do lat młodości wabił przed ekrany.
W naturalny sposób nie chciał odejść, bo paru dinozaurów napędzało sobie nim publisię na całoroczne objazdówki po kraju. Sami siebie przekonywali, że ciągle są na topie, sami ustawiali sitko, sami wybierali godnych tego "zaszczytu", aż po latach stało się to "wydarzenie", karykaturą festiwalu.
Smrodek koterii zabiłby publikę już dawno, gdyby nie to że amfiteatr jest na wolnym powietrzu.
Ano, życie nie znosi pustki, coś umiera, coś się rodzi. Oby to nowe, miało więcej sensu !
_____________________________
Pozdrawiam