Turniej taki sobie, obsada też, za to Panna Agnieszka pokazała ostre pazurki. Za wyjątkiem pierwszego seta z Ostapenko, drugi kończący i dwa kolejne mecze z Filipkens i Kwitową, to koncert. Wróciła dobra gra, chęć i plan. Nie ma nic gorszego niż wychodzić na kort z pustką w głowie, lepiej olać i zostać w łóżku.
Przekleństwo "Deszczowej Panienki" już za nią, a przed nią finał New Haven i ostatni w tym roku turniej Wielkiego Szlema, US Open 2016.
Mam nadzieję na dobrą grę, stęskniłem się już trochę za Panią Profesor !
___________________
Pozdrawiam